Jak się nie dać sprzedać
W ostatnich dniach znów nasiliła się fala super stron na Facebook’u za polubienie których można dostać za darmo iPhone5, czy inne temu podobne drogie zabawki. Niestety to tylko jeden z bardzo wielu sposobów na wyciągnięcie „lajków”, czy wprost danych osobowych! Na serwisach aukcyjnych takich jak Allegro, czy eBay można kupić sobie Funpane polubiony przez określoną ilość osób. Straszne jest to, że cena jednego „lajknięcia” waha się pomiędzy 1 a 10 groszami od sztuki. Nie chce mi się szukać ile kosztuje jeden sprawdzony adres e-mail z imieniem i nazwiskiem, czy adresem domowym – a i takie dane ludzie udostępniają za darmo!
Faktem jest, że w sieciach społecznościowych można odszukać wiele konkursów. Wiele z nich kusi fajnymi nagrodami. Nie zapominajmy jednak, że nie ma nic za darmo. Konkursy nie są przygotowywane by stracić pieniądze, a po to by zarobić i zyskać rozgłos (rozpoznawalność marki)! Rozdawanie telefonów miało by sens gdyby robił to ich producent, dystrybutor, sieć komórkowa w której jest dostępny, czy np. jakaś sieć sklepów – sam konkurs to już dobra reklama, nie mówiąc o tym, że zadowoleni zwycięzcy będą się wszem i wobec chwalić, że coś dostali za darmo, a jeżeli do tego jest dobre… nie ma lepszej reklamy! Tylko, czy sieć komórkowa utworzy nowy funpage (na którym się nie podpisze) tylko i wyłącznie po to by rozdać telefony? NIE! Zrobi to na swoim oficjalnym profilu, rozgłosi to w TV i innych mediach. Rozdanie 1000 telefonów wartych 2500zł za sztukę to wydatek 2,5 miliona złotych! Nie mówię, by ktoś liczył ile kampania może kosztować, ale niektóre liczby naprawdę szokują.
Pięknym przykładem „poszukiwania lajków” jest funpage jaki przed chwilą znalazłem… „Konkurs IPHONE 5”, który w opisie ma wpisane „Nasz sponsor ma dla was do wylosowania 1000 iPhone 5 i Samsung Galaxy S3 ! Wyniki podamy 10 marca 2013 !”. 10 marca, to raczej się aukcja na Allegro kończy – i zamiast informacji kto dostał telefon dowiemy się jaki funpage faktycznie polubił. Funpage istnieje od 3 dni; nie opublikował NIC. Nie ma żadnej informacji o organizatorze. Nie ma nic o regulaminie. Obiecuje nagrody za 2,5 miliona złotych. Klasyczne wyłudzanie „lajków”.
Inny przykład konkursu na Facebook’u: ze wskazanymi zasadami, z jedną nagrodą o niewielkiej wartości. Nagroda została wyprodukowana przez organizatora konkursu, organizator informuje o konkursie na swoim (dość aktywnym) funpage’u. Wiarygodność – wysoka.
Po co sprawdzać co się klika; co za znaczenie ma jakie strony lubimy na Facebook’u? Podam może nieco odbiegający od głównego tematu przykład – z Natalią Siwiec. Owa modelka pozowała do zdjęć jakie następnie udostępniła w sklepie dla grafików – kto chciał, mógł skorzystać z jej wizerunku do celów marketingowych – i to bez żadnych pytań.
Niestety bardzo się to na niej zemściło. Czemu? Jej zdjęcia zostały wykorzystane jako tło kampanii dla „kremu rozjaśniającego miejsca wrażliwe sromu i odbytu”. Czy wspomniana modelka zgodziła by się na udział w takiej kampanii? Nie przypuszczam…
Czemu mielibyśmy nie skorzystać z jej przykrych doświadczeń?
Czemu każdemu kto poprosi dajemy zgodę na pokazywanie „Lubisz to!”?
Komentarze |1|
Ta dyskusja została zakończona.
Bardzo dobry wpis 🙂
Może choć trochę rozjaśni to umysły i otworzy oczy tym wszystkim ludziom 🙂